piątek, 26 sierpnia 2016

Rozdział 8

Rano wstałam z uśmiechem na twarzy i z dobrym nastawieniem na ten dzień. Kurt jeszcze spał, a ja nie mogłam oderwać niego wzroku. Jak śpi to wygląda tak uroczo i słodko.Czasem myślałam o tym jaką ja jestem szczęściarą mając tak przystojnego, opiekuńczego i wrażliwego chłopaka.Pomimo tego, że jest ode mnie starszy ( Bo ja miałam 18 lat a Kurt jak zmarł miał 27) czułam że znalazłam sobie idealnego chłopaka. Nie przeszkadzało mi to, że tylko ja go widzę,wręcz jest to dla mnie wygodniejsze, bo mama przynajmniej się nie doczepia.Postanowiłam zejść na dół do kuchni sama bonie chciałam go budzić. Kiedy zeszłam nikogo tam nie było,z resztą tak mi się wydawało. Podeszłam do lodówki aby sięgnąć produkty do zrobienia mi i Cobainowi śniadania. podeszłam do blatu i zabrałam się do roboty. Nagle po około 5 minutach poczułam że ktoś mnie objął od tyłu, jednakże czułam że to nie był Kurt bo on by to zrobił delikatniej. Potem poczułam rękę  na moim tyłku.W końcu się odwróciłam i to niestety był John, który się uśmiechał.-Fajny masz tyłeczek,wiesz?- Powiedział do mnie z uśmiechem na twarzy.Byłam przerażona i chciałam uciekać, ale on złapał mnie bardzo mocno za nadgarstek i nie chciał puścić. Potem zaczął mnie ciągnąć do salonu, a krzyczałam aby mnie puszczał. John uderzył mnie w twarz,byłam strasznie przerażona i nie mogłam uciec. Następnie John rzucił mnie na kanapę i potem zaczął się do mnie dobierać. Ja zaczęłam płakać i krzyczeć:Ratunku, czy ktoś mi pomoże?! On się do mnie dobiera! Potem on się zaśmiał i powiedział, że i tak tu nikogo nie ma i nikt mi nie pomoże.Nagle słychać było głośne kroki i trzaskanie drzwi, po chwili wazon rozbił się na głowie Johna i stracił przytomność. To był bardzo wkurzony Kurt, który bez wahania wziął wazon i uderzył nim Johna i potem wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Cobain był zły a zarazem zrozpaczony i przerażony. Przytulił mnie mocno i próbował mnie uspokoić chociaż sam też zaczął płakać i przemówił:
- Czemu poszłaś tam sama? Czemu mnie nie obudziłaś? Wiesz przecież że ja z tobą bym poszedł i nie doszło by do tego że ten zboczeniec cie dotykał. Nie wybaczyłbym sobie jakby tobie zrobił coś czego się obawiałem najbardziej. Tak strasznie cię kocham i tak mi na tobie zależy. Gdybym wtedy nie przyszedł na czas, to nie wiem co bym jeszcze temu draniowi zrobił.Alice proszę cię, nie rób mi tego więcej.
- Przepraszam, to wszystko moja wina. Byłam tak strasznie nieodpowiedzialna i myślałam że nikogo nie ma, a nie chciałam ciebie budzić.On mnie tak mocno uderzył i nie mogłam uciec, coja bym bez ciebie zrobiła.Kocham cię i już nigdy nie pójdę nigdzie sama i tylko z tobą.
Kurt pocałował mnie w usta obejmując mnie w biodrach.Położyliśmy się razem na łóżku i patrzyliśmy sobie w oczy, a kurt głaskał moje policzka.  Po pięciu minutach leżenia zeszliśmy do salonu , aby sprawdzić czy nadal jest nie przytomny. Poem zadzwoniłam do mamy, że stało się coś strasznego i żeby natychmiast przyjechała. Po zaledwie 3 minutach mama wchodzi przerażona i widzi moje szklane od płaczu oczy i sine policzko. Opowiedziałam jej co John mi zrobił i że sam z niewiadomych przyczyn spadł na niego wazon i stracił przytomność. Mama była zszokowana i wściekła na Johna i poszła spakować jego rzeczy i potem wróciła i wyrzuciła je za drzwi po chwili John odzyskał przytomność i mama go uderzyła w twarz i wywaliła za drzwi. Mama przytuliła mnie i przepraszała za to że naraziła mnie na takie niebezpieczeństwo , a ja jej wybaczyłam. Ja kurt poszliśmy na górę do pokoju. Mama też poszła do swojego. Postanowiliśmy z Kurtem naprawić ten okropny dzień i Kurt chce mnie zabrać w kolejne piękne miejsce jakie chce mi pokazać . Kurt powiedział że niedaleko w Seattle jest bardzo ładne miejsce i że tam pójdziemy. Kiedy dotarliśmy do Seattle Kurt wglądał na podekscytowanego i zaczął lekko przyspieszać tempo. Zauważywszy to że za nim nie nadążam złapał moją dłoń  i powiedział że już nie daleko. Potem skręciliśmy w urwisko i schodziliśmy na dół, a na dole to co zobaczyłam zachowało się w mojej pamięci na zawsze Na dole była piękna, czysta rzeka płynąca w głąb iglastego lasu. Naokoło niej było zielono i mogliśmy usiąść wszędzie bo nigdzie nie było błota. Usiedliśmy razem i ja oparłam głowę o ramię Kurta.Cobain objął mnie i przemówił:
- Pięknie tu prawda? Zawsze lubiłem w tym miejscu przebywać ab uwolnić się od problemów. Nikt tu jeszcze nie był i mam nadzieje, że to miejsce zostanie tylko naszym miejscem.
- Tutaj jest cudownie! Jest jeszcze piękniej niż sobie to wyobrażałam.
Kurt uśmiechnął się i nic nie mówiąc złapał mnie delikatnie za brodę i mnie pocałował, a ja mu to troszeczkę mocniej odwzajemniłam. Kurt powiedział że bardzo mnie kocha i że zawsze będzie mnie kochać. Ja wtuliłam się do  niego i powiedziałam mu że też go bardzo kocham. Robiło się już późno więc wracaliśmy już do domu. Poszliśmy się myć a potem spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz